Chłopiec uchylił drzwi i niezauważony
przez nikogo ostrożnie wszedł do ciemnego pokoju. Jego uwagę natychmiast przyciągnęło
pudełko stojące na fortepianie: było duże i wyglądało na drogocenne, ale
obdrapania na jego bokach świadczyły, że zanim trafiło do tego pokoju, przebyło
długą drogę. Chłopiec podszedł do niego, nieśmiało dotknął lekko zmatowiałego
od kurzu wieka, uchylił je i jego oczom ukazał się maleńki, biały kwiat lilii
emanujący jasnofioletowym światłem. Dastan, zauroczony tym widokiem, wyciągnął
delikatnie roślinę i trzymając ją oburącz usiadł na krzesełku. Wpatrywał się w
nią przez chwilę.
Nie zauważył nawet, że pokuj wypełnia
się blaskiem kwiatu.
Lilia powoli zaczęła się zmniejszać.
Stała się maleńka ja moneta dwuzłotowa, wyglądała jak wyrzeźbiona z białego
szkła. Dastan zaskoczony tym zjawiskiem wstał z miejsca i ruszył ku
fortepianowi, ale dostrzegł brak przedmiotu. W tym miejscu stał jakiś posąg,
przedstawiający starszego mężczyznę o długich włosach z mieczem w ręku.
Chłopiec przestraszył się i zaczął
płakać.
Dostrzegł, że znajduje się w
pomieszczeniu, którego nigdy dotąd nie widział. Okna były wysokie i szerokie z
bogatymi ornamentami rodem z królewskich czasów. Każdą ze ścian zdobiły
przepiękne portrety kobiet, mężczyzn, dzieci, a czasem całych rodzin. Chłopiec
szlochając wodził wzrokiem po całym pokoju. Zobaczywszy drzwi pobiegł ku nim.
Otworzył je i znalazł się na długim korytarzu. Nie wiedział, w którą stronę ma
iść, więc stanął i patrzył raz w lewo raz w prawo jakby miał zamiar
przejść przez ulicę. W tym samym momencie lilia zaświeciła i uniosła się
tuż przed jego nosem. Zaczęła lecieć w lewo. Dastan nie zastanawiał się ani
sekundy i pobiegł za nią. Doprowadziła go do kolejnych drzwi obok, których stał
mały stoliczek. Leżał na nim czarny rzemyk. Podniósł go i przypatrywał się mu
przez chwilę. ,,A to po co?”, pomyślał. Roślina opadła na jego dłoń, a on zauważył
na niej malutkie kółeczko. Chłopiec przewlekł przez nie rzemyk i zawiązał go na
supeł, po czym założył go na szyje.
Przeszedł przez drzwi, a jego oczom
ukazał się zachwycający widok.
Chłopiec stał przez chwilę i wpatrywał
się w zachwycający krajobraz. Na błękitnym, bezchmurnym niebie grzało słońce.
Park zachwycał swą różnorodnością roślin, tworzących kolorowy dywan. Drzewa
rosły równolegle, a kamienna dróżka między nimi zachęcała, aby się nią przejść.
Dastan zapomniał o wszystkim. O strachu, o przerażeniu, które budziło w nim to
opustoszałe miejsce oraz o rodzicach, za którymi tęsknił. Poczuł się jak król
leśnych elfów pośród całej tej przyrody. Nie zastanawiając się ani chwili
pobiegł nią. Nie zwracał uwagi na niebezpieczeństwa jakie mogą czyhać w tym świecie,
całkowicie zapomniał o słowach rodziców, które powtarzali mu niemal każdego
dnia: ,,Pamiętaj: Gdy znajdziesz się w obcym miejscu, uważaj na siebie i
uważnie przemyśl każdy krok, jaki chcesz wykonać.” Chłopak nie do końca
rozumiał te słowa, ale był małym, brązowowłosym dwunastolatkiem, który nie
sprawiał kłopotów, miał dobre wyniki w nauce i był perełką rodziców.
Dastan biegł dość długo, a gdy dotarł do
końca dróżki, ujrzał kamienną figurkę. Posąg przedstawiał starszego mężczyznę z
długimi włosami i brodą sięgającą piersi. Ubrany był w długą, szeroką sutannę.
W jednej ręce trzymał otwartą książkę, na pozór wyglądało to jakby z niej
czytał. Drugą natomiast wystawiał przed siebie niczym policjant, chcący
zatrzymać samochód. Chłopiec mierzył posąg wzrokiem wzdłuż i wszerz. W pewnym
momencie zauważył napis u dołu podstawy:
,,Najwierniejszy
z najwierniejszych mędrzec Maltan”
Dastan nie rozumiał co to znaczy.
Domyślał się jedynie, że był on wspaniałym żołnierzem, który poświęcił coś dla
kraju. Chciał obejść pomnik, aby pójść dalej, ale okazało się to niemożliwe. Z
obu jego stron rosły drzewa i bujna roślinność oraz krzewy z długimi cierniami.
Chciał zawrócić, lecz gdy się odwrócił, zobaczył przed sobą wysoką postać w zbroi
z twarzą ukrytą za hełmem.
Nie wyglądał na średniowiecznego rycerza
na białym koniu. Wręcz przeciwnie. Na jego zbroi lśniły srebrzyste kolce oraz
kastety na palcach. Budził strach i grozę. Emanowało od niego zło. Dastan cofnął
się powoli nie odrywając wzroku od przerażającej kreatury. W pewnym momencie
postać zamaszystym ruchem ręki wydobyła miecz z pochwy i wymierzyła ostrze w
chłopca, ale w ostatniej chwili Dastan uniósł się do góry, a miecz przeciął
powietrze z wyrazistym świstem. Chłopiec rozpłynął się w powietrzu, jakby wiatr
rozniósł go po niebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz