1. Portal

Chłopiec uchylił drzwi i niezauważony przez nikogo ostrożnie wszedł do ciemnego pokoju. Jego uwagę natychmiast przyciągnęło pudełko stojące na fortepianie: było duże i wyglądało na drogocenne, ale obdrapania na jego bokach świadczyły, że zanim trafiło do tego pokoju, przebyło długą drogę. Chłopiec podszedł do niego, nieśmiało dotknął lekko zmatowiałego od kurzu wieka, uchylił je i jego oczom ukazał się maleńki, biały kwiat lilii emanujący jasnofioletowym światłem. Dastan, zauroczony tym widokiem, wyciągnął delikatnie roślinę i trzymając ją oburącz usiadł na krzesełku. Wpatrywał się w nią przez chwilę.
Nie zauważył nawet, że pokuj wypełnia się blaskiem kwiatu.
Lilia powoli zaczęła się zmniejszać. Stała się maleńka ja moneta dwuzłotowa, wyglądała jak wyrzeźbiona z białego szkła. Dastan zaskoczony tym zjawiskiem wstał z miejsca i ruszył ku fortepianowi, ale dostrzegł brak przedmiotu. W tym miejscu stał jakiś posąg, przedstawiający starszego mężczyznę o długich włosach z mieczem w ręku.
Chłopiec przestraszył się i zaczął płakać.
Dostrzegł, że znajduje się w pomieszczeniu, którego nigdy dotąd nie widział. Okna były wysokie i szerokie z bogatymi ornamentami rodem z królewskich czasów. Każdą ze ścian zdobiły przepiękne portrety kobiet, mężczyzn, dzieci, a czasem całych rodzin. Chłopiec szlochając wodził wzrokiem po całym pokoju. Zobaczywszy drzwi pobiegł ku nim. Otworzył je i znalazł się na długim korytarzu. Nie wiedział, w którą stronę ma iść, więc stanął i patrzył raz w lewo raz w prawo jakby miał zamiar  przejść przez ulicę. W tym samym momencie lilia zaświeciła i uniosła się tuż przed jego nosem. Zaczęła lecieć w lewo. Dastan nie zastanawiał się ani sekundy i pobiegł za nią. Doprowadziła go do kolejnych drzwi obok, których stał mały stoliczek. Leżał na nim czarny rzemyk. Podniósł go i przypatrywał się mu przez chwilę. ,,A to po co?”, pomyślał. Roślina opadła na jego dłoń, a on zauważył na niej malutkie kółeczko. Chłopiec przewlekł przez nie rzemyk i zawiązał go na supeł, po czym założył go na szyje.
Przeszedł przez drzwi, a jego oczom ukazał się zachwycający widok.
Chłopiec stał przez chwilę i wpatrywał się w zachwycający krajobraz. Na błękitnym, bezchmurnym niebie grzało słońce. Park zachwycał swą różnorodnością roślin, tworzących kolorowy dywan. Drzewa rosły równolegle, a kamienna dróżka między nimi zachęcała, aby się nią przejść. Dastan zapomniał o wszystkim. O strachu, o przerażeniu, które budziło w nim to opustoszałe miejsce oraz o rodzicach, za którymi tęsknił. Poczuł się jak król leśnych elfów pośród całej tej przyrody. Nie zastanawiając się ani chwili pobiegł nią. Nie zwracał uwagi na niebezpieczeństwa jakie mogą czyhać w tym świecie, całkowicie zapomniał o słowach rodziców, które powtarzali mu niemal każdego dnia: ,,Pamiętaj: Gdy znajdziesz się w obcym miejscu, uważaj na siebie i uważnie przemyśl każdy krok, jaki chcesz wykonać.” Chłopak  nie do końca rozumiał te słowa, ale był małym, brązowowłosym dwunastolatkiem, który nie sprawiał kłopotów, miał dobre wyniki w nauce i był perełką rodziców.
Dastan biegł dość długo, a gdy dotarł do końca dróżki, ujrzał kamienną figurkę. Posąg przedstawiał starszego mężczyznę z długimi włosami i brodą sięgającą piersi. Ubrany był w długą, szeroką sutannę. W jednej ręce trzymał otwartą książkę, na pozór wyglądało to jakby z niej czytał. Drugą natomiast wystawiał przed siebie niczym policjant, chcący zatrzymać samochód. Chłopiec mierzył posąg wzrokiem wzdłuż i wszerz. W pewnym momencie zauważył napis u dołu podstawy:

,,Najwierniejszy z najwierniejszych mędrzec Maltan”

Dastan nie rozumiał co to znaczy. Domyślał się jedynie, że był on wspaniałym żołnierzem, który poświęcił coś dla kraju. Chciał obejść pomnik, aby pójść dalej, ale okazało się to niemożliwe. Z obu jego stron rosły drzewa i bujna roślinność oraz krzewy z długimi cierniami. Chciał zawrócić, lecz gdy się odwrócił, zobaczył przed sobą wysoką postać w zbroi z twarzą ukrytą za hełmem.
Nie wyglądał na średniowiecznego rycerza na białym koniu. Wręcz przeciwnie. Na jego zbroi lśniły srebrzyste kolce oraz kastety na palcach. Budził strach i grozę. Emanowało od niego zło. Dastan cofnął się powoli nie odrywając wzroku od przerażającej kreatury. W pewnym momencie postać zamaszystym ruchem ręki wydobyła miecz z pochwy i wymierzyła ostrze w chłopca, ale w ostatniej chwili Dastan uniósł się do góry, a miecz przeciął powietrze z wyrazistym świstem. Chłopiec rozpłynął się w powietrzu, jakby wiatr rozniósł go po niebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz