3. Utracenie



Narodził się w czasie wojny Flukanii z mroczną stroną królestwa – Nikalią. Aby następca tronu był bezpieczny i w wieku męskim mógł spokojnie koronę, Tymirian i Erianna zdecydowali się uchronić syna w innym świecie – na Ziemi. Poprosili o to właśnie Edytę i Piotra, ponieważ pochodzą z Flukanii. Na Ziemi zamieszkali po zakończeniu jednej z misji, gdzie szukali zbiega flukańskich lochów. Świat ten zauroczył ich do tego stopnia, że postanowili zrezygnować z pozycji generałów w armii i zamieszkać w tym wymiarze, gdzie przyjęli te imiona. Dastan dowiedział się również, że znamię ciągnące się od łopatki aż po ramię, nie jest zwykłym znamieniem od urodzenia jak mówili mu opiekunowie, a symbol dowodzący, że jest królewskiej krwi.
Przedstawiało ono wijące się linie z małą lilią na ramieniu. Dowiedział się, iż kwiat ten jest symbolem tego królestwa.
Pogodził się z tą wiadomością dość spokojnie. Przyjął ten fakt i mocno uściskał Piotra oraz Edytę na pożegnanie. Nie obyło się bez obietnic, że będą siebie odwiedzać i matczynych łez. Choć wiedziała, że ta chwila musiała kiedyś nadejść. Traktowała i chowała chłopca jak własnego syna. Przysięgła mu, że już zawsze będzie jej małym księciem. Narysowali na ścianie kwiat lilii za pomocą paliczków umoczonych w jakimś srebrzystym pyle i zamaszystym ruchem ręki obsypali go jakimś proszkiem. Wszystko zaświeciło białym światłem, które pochłonęło osoby do niedawna nazywane jego rodzicami, a gdy zniknęło – oni wraz z nim.
– Więc teraz do ciebie będę mówił tato? – zapytał z lekkim uśmiechem.
Tymirian pokiwał głową. Nie spodziewał się, że chłopiec... jego syn tak spokojnie przyjmie do świadomości fakt, iż nie jest zwykłym mieszkańcem Ziemi, lecz potomkiem królewskiej pary, którego przeznaczeniem jest w przyszłości objąć tron wspaniałego królestwa. Był niezwykle zadowolony z tego powodu. W jego sercu na nowo wykwitł kwiat miłości, który zrodził się z korzenia pierwotnego uczucia jakie żywił, i żywi nadal, do swej zmarłej małżonki.
– Rozumiem, że jest ci ciężko po całym tym dniu, po tych wydarzeniach, więc może chciałbyś nieco odpocząć, hm? –  zachęcająco uniósł brew.
– Z chęcią – odparł.
Dastan wraz z ,,nowym” ojcem wyszedł z pomieszczenia i udał się korytarzem na lewo. Podziwiał po drodze fantastyczny wystrój. Ściany pokryte były szkarłatnym kolorem, na których wiły się ciemnoczerwone, niemal czarne, zawijasy. Przypominały kwiaty i liście oraz poplątane pędy, które przy suficie łączyły się z rozwiniętymi kwiatostanami przeróżnych kwiatów. Na pierwszy rzut oka wydawało się to chaotyczne, lecz przy dłuższym wpatrywaniu się dostrzec było można pewien ład i urok. Gdy patrzył w górę dostrzegł bogate kandelabry oświetlające słabym światłem korytarz. Doszli do schodów prowadzących w górę. Chłopiec dotknął misternej barierki i przypatrywał się belkom zaprojektowanych na kształt spirali trzech wstęg. Na Ziemi widział w różnych muzeach antyczne i średniowieczne dzieła, lecz tylko w niewielkim stopniu dorównywało to architekturze tego świata. Doszli do końca schodów, które jak się teraz przypatrzył wykonane były z jasnego kamienia. Tymirian otworzył drewniane, ciemne drzwi ze znakiem lilii.
Oczom Dastana ukazała się ogromna przestrzeń z dużym oknem, na lewo od niego. Obok okna przy ścianie stało wielkie łóżko z baldachimem. Na przeciw łoża stała szafa z burkiem. Wyglądała ona podobnie jak te produkowane na Ziemi. Zajrzał do środka szafy i zobaczył mnóstwo koszul wykonanych z delikatnego materiału. Czarne, białe, szare. Obok nich wisiały koszulki i spodnie materiałowe bądź z czegoś podobnego do jeansu jednak w dotyku było zupełnie inne, miękkie i gładkie. Ubrania wyglądały niemal identycznie jak te w ziemskim wymiarze. Był zadowolony z tego powodu.
– Podoba ci się tu? – zapytał widząc zachwyt na twarzy syna.
I nie chodziło mu jedynie o ten pokuj.
– Tak! Oczywiście! – odparł z wyraźnym entuzjazmem.

~§~

Minęło osiem lat odkąd Dastan tu zamieszkał. Przez ten czas książę wydoroślał, zmężniał i oswoił się z tym, co go spotkało. Jako osiemnastoletni chłopak wyglądał inaczej. Nic w nim nie przypominało tamtego dwunastolatka.
Był wysoki, nawet kilka centymetrów wyższy od swego ojca. Brązowe włosy skręcały się mu na karku w delikatne fale. Kilka kosmyków opadało mu na czoło, a nieco dłuższe przy skroniach wpadały mu w kąciki oczu. Dzięki wielu treningom jego ciało i mięśnie zostały wyrzeźbione; jednym słowem był dobrze zbudowany. Jak niemal każdy w tym królestwie. Jego bursztynowe oczy niekiedy przyciągały wzrok młodych dziewcząt. Niezbyt zwracał na to uwagę. Skupiał się bardziej na nauce i ojcu, który przekazywał mu wiedzę, by w przyszłości mógł ją wykorzystać, aby rządzić jako wspaniały władca. Czasami rozmyślał, o tym co się zdarzyło, czego doświadczył. Nie zapomniał również o swych opiekunach. Odwiedzał ich, kiedy mógł. Wybiegał myślami w przyszłość i wyobrażał sobie co będzie kiedy – jak mu mówił ojciec – przejmie władzę. Przez ten czas nauczył się tajników magii oraz mądrości Mędrców i Czarnoksiężników, którzy chętnie uczyli go magii i czarów, jak i również nauczali zwyczajów i tradycji tego świata. Zapoznali go z historią królestwa.
Dastan nigdy nie zdejmował naszyjnika z lilią, teraz już nie połówki lecz całości.

Pewnego wieczoru, gdy podziwiał nad oceanem zachód słońca – co robił, gdy chciał w spokoju porozmyślać – ujrzał czarne chmury sunące po niebie. Przypatrywał się im z podejrzeniem. Po sekundzie spostrzegł, że nie są to wcale chmury, lecz jakieś istoty, które ,,płynęły” po niebie. Zorientował się, że są to postacie wyglądające jak, ta która zaatakowała go pierwszego dnia przy pomniku Wielkiego Mędrca. Z przerażeniem zaczął biec do zamku. Wbiegł na korytarz i wpadł na przechadzającego się Tymiriana.
– Tato. Tam na górze, na niebie – nie mógł ułożyć zdania w logiczną całość. Miał przyśpieszony oddech, a serce przyśpieszało z sekundy na sekundę. Mało brakowało, aby wyskoczyło mu z piersi
– Uspokój się. Co się stało? – zapytał z lekkim niepokojem.
Chłopak wziął głęboki oddech.
– Na niebie widziałem istoty z Nikalii. Taka sama zaatakowała mnie w tedy przy... –  nie zdążył dokończyć, gdy usłyszeli przerażające krzyki służby i poczuli swąd dymu.
Przerażony król pchnął syna do przodu dając mu znak, aby biegł przed siebie. Udał się z nim schodami w dół do podziemnych korytarzy. Dastan już po paru krokach się pogubił. Nigdy tędy nie przechodził. Szli raz w lewo, raz w prawo, niekiedy cały czas prosto. Próbował dopytywać ojca czemu uciekają, lecz ten milczał i biegł dalej. Wyszli z zamku tajnym wyjściem, o którym wiedzieli królowie i armia.
– Idź prosto do Triaminy i nie wychodź póki po ciebie nie przyjdę.
Dastan słuchał uważnie, co mówił mu ojciec, ale w głębi duszy czuł obawę, niepokój, że ojciec może nie wrócić.
– Tato...
– Idź! – uniósł ton głosu.
Chłopak z wielką obawą w sercu szedł prosto, ale po kilku krokach zatrzymał się i patrzył jak Tymirian mówi językiem magów do jednej z istot, a ta unosi się do góry i natychmiast uderza w ziemię rozpryskując się na miliony kawałków. Król pobiegł przed siebie znikając z pola widzenia Dastana. Chłopak nie spełnił prośby ojca i poszedł za nim. Jednak już po chwili pożałował, że to zrobił. Widział jak otaczają Tymiriana dziesiątki Nikalijczyków. Król bronił się, ale nie spostrzegł jednego za plecami. Ten wykorzystał okazję i wbił ostrze prosto w kręgosłup króla.
Dastan krzyknął ze złości i rozpaczy. Ruszył na nich z zamiarem uśmiercenia. Kierowały nim emocje, gniew, oraz miłość. Jednakże to wystarczyło, by zetrzeć ich w proch z niewielką pomocą zaklęć. Umiał posługiwać się mieczem, co również mu pomogło w zwyciężeniu kilku z nich. Cały czas miał łzy w oczach. Symbolizowały one jego gniew, smutek, rozpacz... Działał pod wpływem impulsu, jego czyny były wynikiem gniewu, jaki zagościł w jego sercu. W pewnym momencie został otoczony. Złość coraz bardziej w nim narastała, rozgałęziała się niczym korzenie drzewa w poszukiwaniu wody. Wypowiedział zaklęcie mające na celu spalenie ich.
Aga ke carom ora sarira ko jala diya andhere ki duniya ka vimocana kiya!!! – po wypowiedzeniu tych słów znamię rozbłysło się złotym światłem, utworzyło kopułę sięgającą granic królestwa, która rozproszyła Nikalijczyków, pozostawiając jedynie ciała na polu bitwy. Oczy Dastana wywróciły się ukazując białka.
Opadł na kolana.
Zaklęcie było zbyt silne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz