Pierwsze co zobaczył to całkowita
ciemność. Kolejnym doznaniem było uczucie bólu, dość silnego. Jego ciężkie
powieki uniosły się. Obraz miał całkowicie rozmazany, ale pomrugał kilka razy i
był całkiem zadowolony z efektu. Zmierzył wzrokiem całe pomieszczenie.
Najdokładniej sufit, ponieważ nie mógł za bardzo poruszyć karkiem. Leżał w
jakimś łóżku. Nie rozpoznawał tego miejsca. Spróbował usiąść, lecz ostry ból
ramienia mu to uniemożliwił. Usłyszał czyjeś kroki, a jego serce zamarło na
kilka sekund. Chwilę później zobaczył Triaminę całą rozpromienioną. Nigdy odkąd
ją poznał nie widział jej tak radosnej... lecz, gdy podeszła bliżej ujrzał, że
miała czerwone plamy na policzkach i zaczerwienione oczy. Jakby płakała... ale
była ucieszona, na twarzy malował się szeroki uśmiech. Nic nie rozumiał, ale za
chwilę się wszystkiego dowie.
– Witaj... – jego głos był zachrypnięty
i słaby.
– Dzień dobry, Dastanie – po jej twarzy
przebiegł cień szoku.
Była zadziwiona, że tak szybko się
obudził. Położyła na szafkę miskę z zupą.
– Wybacz, że zapytam, ale niedawno był
atak na królestwo, a ty jesteś taka radosna, dlaczego?
Nieco się zdenerwował tym, że ktoś po
zamordowaniu jego ojca, władcy tego królestwa może mieć na twarzy wymalowany
uśmiech.
– Widziałam wśród nich moją córkę
rozumiesz?! Moja Taminka żyje... – nie dał jej skończyć.
– A mój ojciec natomiast nie – uciął
krótko odwracając głowę w stronę okna, za którym rozpościerała się ciemność.
Nic nie odpowiedziała. Spuściła głowę i
zbeształa siebie w duchu za ten wybuch radości. Lecz czy nie powinna się
cieszyć na widok córki? Tyle lat czekała, nadzieja niemal zgasła... a teraz
rozpaliła się na nowo i z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się
rozkorzeniała.
– Wybacz... – powiedziała w końcu i
spojrzała na niego. – Wiem, że jest to dla ciebie przykre doświadczenie, ale
zrozum, że moja córka żyje. Utraciłam ją tak dawno... – uroniła łzę.
W głębi duszy Dastan nie gniewał się na
nią, lecz na samego siebie, że nie umiał obronić Tymiriana. Obwiniał się za to,
że zawiódł. Nie dość, że odzyskał jedynie ojca to jeszcze został on zamordowany...
na wspomnienie tamtej chwili zacisnął powieki przed uchronieniem oczu od upływu
łez. Mógł mu pomóc, gdy go otoczyli, ale zamiast tego stał i patrzył... Widział
śmierć biologicznego ojca odnalezionego po dwunastu latach swojego życia. Miał
wielką ochotę rozpłakać się i wrzeszczeć na cały świat. Opanował jednak emocje
i spojrzał na swoją piastunkę.
– Nie wiedziałem, że masz dzieci – powiedział po chwili dla rozładowania
atmosfery.
– Mam jedno dziecko, córkę imieniem
Tamina. Podczas wojny mieszkańcy mrocznej strony, napadli na domy i rabowali co
się da. Porywali również dzieci. Pewnego dnia, kilka miesięcy po urodzeniu
Taminy jedna z nich... – zamilkła na moment spuszczając wzrok. – Ona była
dowódcą i porwała mi córkę – zamknęła oczy i z drżeniem wypuściła powietrze. –
Myślałam, że ją zabiją, ale wczoraj okazało się, że ona żyje, lecz niestety... –
już nie wytrzymała i rozpłakała się.
Chłopak położył kobiecie dłoń na plecach
w geście pocieszenia.
– Niestety co? – dopytywał.
Jej głos był zniekształcony przez płacz,
gdy mówiła:
– Została wychowana na Nikalijczyjkę –
zaniosła się jeszcze większym szlochem.
Dastan zaskoczony na chwilę zesztywniał.
Nie miał pojęcia, że po tylu latach podczas, których Triamina myślała, że
jej córka nie żyje okazało się jednak, że została wcielona do Ciemnego
Królestwa. To... ,,musi czuć się podobnie jak ja”, pomyślał ze smutkiem.
– Wiesz – otarła paliczkami łzy. – Nie
tylko ja byłam w tedy pozbawiona dziecka – wyprostowała się i spojrzała na
niego opuchniętymi oczyma.
Zmarszczył brwi.
– W dniu kiedy odebrano mi Taminkę,
królowa musiała oddać swoje jedyne dziecko. Ciebie. Miałeś wówczas tylko
roczek... – uśmiechnęła się smutno.
Nie wiedział co powiedzieć. Nawet nie
mógł określić emocji jakie czuł. Smutek? Rozpacz? Współczucie? Może po części
tak, ale nie oddawały one stanu jego ducha. Po dłuższej chwili zabrał głos.
– Nie martw się opiekunko. Jako syn
króla Tymiriana i królowej Erianny obiecuję, ci że jeszcze zobaczysz swoją
córkę – przysiągł.
Triamina zamknęła oczy i uśmiechnęła
się. Przytuliła go i podziękowała.
– Jednakże nie możesz teraz iść – spoważniała.
– Najpierw wydobrzej.
Wzięła z szafki przy łóżku zupę i
zmusiła go, aby ją zjadł.
Tak było jeszcze przez kilka dni dopóki
całkowicie nie doszedł do siebie i nie odzyskał formy.
Każdego wieczoru opowiadała mu o mamie,
jak wyglądała, jak się o niego troszczyła. Dowiedział się również jak poznali
się jego rodzice. Czuł się w tedy jakby znów miał dwanaście lat, kiedy tu
przybył, a ona opiekowała się nim, gdy król był z wizytą w innych królestwach
bądź miał do załatwienia sprawy królewskie. Nigdy nie myślał o tym, nawet nie
zauważył, jak te sześć lat w tej krainie przeminęło. Wydawać się to może
dziwne, ale zapominał czasami swojego dawnego świata, choć przeżył tam dwanaście
lat. Pewnego wieczora zapytał swojej opiekunki o jej córkę.
– Mówiłaś, że rozpoznałaś Taminę wśród
Nikalijczyków. Ciekawi mnie w jaki sposób. Przecież nie widziałaś jej... no od
urodzenia. Wybacz, że pytam o tak delikatną sprawę – zmieszał się chcąc cofnąć
pytanie.
Nie chciał pytać, ale pytanie samo
wyszło to z jego ust. Mógł mieć jedynie nadzieje, że piastunka się nie
zdenerwuje ani nie zamartwi. Ona jedynie się zaśmiała cicho.
– Nic się nie stało – uśmiechnęła się.
Dopiero teraz zauważył drobne zmarszczki
w kącikach oczu i ust świadczące, że ma trochę życia za sobą. Zawsze uważał, że
jest bardzo młoda. Tymczasem okazało się, że musi mieć około czterdziestu lat.
– Ona, gdy się urodziła miała fioletowe
oczy. Nazwałam ją Tamina. Tego dnia, kiedy ją porwano tamta kobieta zadała
pytanie jakiej jest płci i jakie nosi imię. Choć byłam bardzo przerażona
odpowiedziałam jej. W tedy zabrała ją. Jakieś dwa dni po tym jak cię tu
przyniosłam... – przerwał jej pełen zdumienia.
– Sama?!
Nie dowierzał, że Triamina zdołała
unieść go po tym jak stracił przytomność po ataku na nikalijskich żołnierzy,
którzy zabili jego ojca.
– Haha, nie. Pomógł mi jeden z dowódców
armii – odpowiedziała nadal powstrzymując śmiech. – Wracając, dwa dni po
sprowadzeniu cię tu widziałam ją w otoczeniu Nikalijczyków. Miała długie
brązowe włosy i oczy koloru fiołków. Prócz tego usłyszałam jak jeden z nich
zwraca się do niej po imieniu. W tedy nabrałam stuprocentowej pewności – jej
głos nabrał dziwnej nuty twardości. – Później zobaczyłam znamię na jej szyi, co
tylko utwierdziło mnie w przekonaniu.
Chłopak popatrzał na nią. Jego
oczy były wypełnione podziwem dla jej osoby.
– Wiesz – zaczął. – Ja już czuję się
dobrze, nawet bardzo. Mogę więc ruszyć na szukanie pomsty i twej córki –
uśmiechnął się rozbrajająco.
Triamina odwzajemniła uśmiech. Nie
zorientowała się na jakiego ładnego, mężnego i silnego młodzieńca wyrósł.
Zawsze był dla niej tym samym chłopcem, którym się opiekowała. Opiekuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz