4. Światło w mroku



Pierwsze co zobaczył to całkowita ciemność. Kolejnym doznaniem było uczucie bólu, dość silnego. Jego ciężkie powieki uniosły się. Obraz miał całkowicie rozmazany, ale pomrugał kilka razy i był całkiem zadowolony z efektu. Zmierzył wzrokiem całe pomieszczenie. Najdokładniej sufit, ponieważ nie mógł za bardzo poruszyć karkiem. Leżał w jakimś łóżku. Nie rozpoznawał tego miejsca. Spróbował usiąść, lecz ostry ból ramienia mu to uniemożliwił. Usłyszał czyjeś kroki, a jego serce zamarło na kilka sekund. Chwilę później zobaczył Triaminę całą rozpromienioną. Nigdy odkąd ją poznał nie widział jej tak radosnej... lecz, gdy podeszła bliżej ujrzał, że miała czerwone plamy na policzkach i zaczerwienione oczy. Jakby płakała... ale była ucieszona, na twarzy malował się szeroki uśmiech. Nic nie rozumiał, ale za chwilę się wszystkiego dowie.
– Witaj... – jego głos był zachrypnięty i słaby.
– Dzień dobry, Dastanie – po jej twarzy przebiegł cień szoku.
Była zadziwiona, że tak szybko się obudził. Położyła na szafkę miskę z zupą.
– Wybacz, że zapytam, ale niedawno był atak na królestwo, a ty jesteś taka radosna, dlaczego?
Nieco się zdenerwował tym, że ktoś po zamordowaniu jego ojca, władcy tego królestwa może mieć na twarzy wymalowany uśmiech.
– Widziałam wśród nich moją córkę rozumiesz?! Moja Taminka żyje... – nie dał jej skończyć.
– A mój ojciec natomiast nie – uciął krótko odwracając głowę w stronę okna, za którym rozpościerała się ciemność.
Nic nie odpowiedziała. Spuściła głowę i zbeształa siebie w duchu za ten wybuch radości. Lecz czy nie powinna się cieszyć na widok córki? Tyle lat czekała, nadzieja niemal zgasła... a teraz rozpaliła się na nowo i z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się rozkorzeniała.
– Wybacz... – powiedziała w końcu i spojrzała na niego. – Wiem, że jest to dla ciebie przykre doświadczenie, ale zrozum, że moja córka żyje. Utraciłam ją tak dawno... – uroniła łzę.
W głębi duszy Dastan nie gniewał się na nią, lecz na samego siebie, że nie umiał obronić Tymiriana. Obwiniał się za to, że zawiódł. Nie dość, że odzyskał jedynie ojca to jeszcze został on zamordowany... na wspomnienie tamtej chwili zacisnął powieki przed uchronieniem oczu od upływu łez. Mógł mu pomóc, gdy go otoczyli, ale zamiast tego stał i patrzył... Widział śmierć biologicznego ojca odnalezionego po dwunastu latach swojego życia. Miał wielką ochotę rozpłakać się i wrzeszczeć na cały świat. Opanował jednak emocje i spojrzał na swoją piastunkę.
– Nie wiedziałem, że masz dzieci –  powiedział po chwili dla rozładowania atmosfery.
– Mam jedno dziecko, córkę imieniem Tamina. Podczas wojny mieszkańcy mrocznej strony, napadli na domy i rabowali co się da. Porywali również dzieci. Pewnego dnia, kilka miesięcy po urodzeniu Taminy jedna z nich... – zamilkła na moment spuszczając wzrok. – Ona była dowódcą i porwała mi córkę – zamknęła oczy i z drżeniem wypuściła powietrze. – Myślałam, że ją zabiją, ale wczoraj okazało się, że ona żyje, lecz niestety... – już nie wytrzymała i rozpłakała się.
Chłopak położył kobiecie dłoń na plecach w geście pocieszenia.
– Niestety co? – dopytywał.
Jej głos był zniekształcony przez płacz, gdy mówiła:
– Została wychowana na Nikalijczyjkę – zaniosła się jeszcze większym szlochem.
Dastan zaskoczony na chwilę zesztywniał. Nie miał pojęcia, że po tylu  latach podczas, których Triamina myślała, że jej córka nie żyje okazało się jednak, że została wcielona do Ciemnego Królestwa. To... ,,musi czuć się podobnie jak ja”, pomyślał ze smutkiem.
– Wiesz – otarła paliczkami łzy. – Nie tylko ja byłam w tedy pozbawiona dziecka – wyprostowała się i spojrzała na niego opuchniętymi oczyma.
Zmarszczył brwi.
– W dniu kiedy odebrano mi Taminkę, królowa musiała oddać swoje jedyne dziecko. Ciebie. Miałeś wówczas tylko roczek... – uśmiechnęła się smutno.
Nie wiedział co powiedzieć. Nawet nie mógł określić emocji jakie czuł. Smutek? Rozpacz? Współczucie? Może po części tak, ale nie oddawały one stanu jego ducha. Po dłuższej chwili zabrał głos.
– Nie martw się opiekunko. Jako syn króla Tymiriana i królowej Erianny obiecuję, ci że jeszcze zobaczysz swoją córkę – przysiągł.
Triamina zamknęła oczy i uśmiechnęła się. Przytuliła go i podziękowała.
– Jednakże nie możesz teraz iść – spoważniała. – Najpierw wydobrzej.
Wzięła z szafki przy łóżku zupę i zmusiła go, aby ją zjadł.
Tak było jeszcze przez kilka dni dopóki całkowicie nie doszedł do siebie i nie odzyskał formy.
Każdego wieczoru opowiadała mu o mamie, jak wyglądała, jak się o niego troszczyła. Dowiedział się również jak poznali się jego rodzice. Czuł się w tedy jakby znów miał dwanaście lat, kiedy tu przybył, a ona opiekowała się nim, gdy król był z wizytą w innych królestwach bądź miał do załatwienia sprawy królewskie. Nigdy nie myślał o tym, nawet nie zauważył, jak te sześć lat w tej krainie przeminęło. Wydawać się to może dziwne, ale zapominał czasami swojego dawnego świata, choć przeżył tam dwanaście lat. Pewnego wieczora zapytał swojej opiekunki o jej córkę.
– Mówiłaś, że rozpoznałaś Taminę wśród Nikalijczyków. Ciekawi mnie w jaki sposób. Przecież nie widziałaś jej... no od urodzenia. Wybacz, że pytam o tak delikatną sprawę – zmieszał się chcąc cofnąć pytanie.
Nie chciał pytać, ale pytanie samo wyszło to z jego ust. Mógł mieć jedynie nadzieje, że piastunka się nie zdenerwuje ani nie zamartwi. Ona jedynie się zaśmiała cicho.
– Nic się nie stało – uśmiechnęła się.
Dopiero teraz zauważył drobne zmarszczki w kącikach oczu i ust świadczące, że ma trochę życia za sobą. Zawsze uważał, że jest bardzo młoda. Tymczasem okazało się, że musi mieć około czterdziestu lat.
– Ona, gdy się urodziła miała fioletowe oczy. Nazwałam ją Tamina. Tego dnia, kiedy ją porwano tamta kobieta zadała pytanie jakiej jest płci i jakie nosi imię. Choć byłam bardzo przerażona odpowiedziałam jej. W tedy zabrała ją. Jakieś dwa dni po tym jak cię tu przyniosłam... – przerwał jej pełen zdumienia.
– Sama?!
Nie dowierzał, że Triamina zdołała unieść go po tym jak stracił przytomność po ataku na nikalijskich żołnierzy, którzy zabili jego ojca.
– Haha, nie. Pomógł mi jeden z dowódców armii – odpowiedziała nadal powstrzymując śmiech. – Wracając, dwa dni po sprowadzeniu cię tu widziałam ją w otoczeniu Nikalijczyków. Miała długie brązowe włosy i oczy koloru fiołków. Prócz tego usłyszałam jak jeden z nich zwraca się do niej po imieniu. W tedy nabrałam stuprocentowej pewności – jej głos nabrał dziwnej nuty twardości. – Później zobaczyłam znamię na jej szyi, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu.
Chłopak popatrzał na nią.  Jego oczy były wypełnione podziwem dla jej osoby.
– Wiesz – zaczął. – Ja już czuję się dobrze, nawet bardzo. Mogę więc ruszyć na szukanie pomsty i twej córki – uśmiechnął się rozbrajająco.
Triamina odwzajemniła uśmiech. Nie zorientowała się na jakiego ładnego, mężnego i silnego młodzieńca wyrósł. Zawsze był dla niej tym samym chłopcem, którym się opiekowała. Opiekuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz