30 września 2023

Prolog

U progu wolności

Mężczyzna stał na dziedzińcu ogromnego zamku i wpatrywał się w ponury krajobraz swojego cesarstwa, choć osobiście określał je więzieniem. Stał boso na kamiennej posadzce, wiatr targał jego śnieżnymi włosami, a krople deszczu ścigały się po nagim ciele mężczyzny. Rozmazywały krew na plecach tworząc szkarłatne stróżki, mknące po skórze. Między łopatkami bowiem miał cztery, podłużne rany, gdzie skóra i mięśnie zostały brutalnie rozszarpane. Czuł okropny ból, a zimny, porywisty wiatr jedynie go wzmagał. Każda kropla deszczu była jak kamyk bijący o ranę.

Szare chmury zasnuwały niebo i przesłaniały słońce, którego tak dawno nie miał możliwości oglądać.

Patrząc na nieboskłon, ściskał w dłoni broń znaną jedynie Świetlistym, istotom z Królestwa Niebieskiego. Miała ona srebrną rękojeść i dwa długie ostrza, rozszerzające się, jakby uciekały przed sobą. Skapywała z nich świeża posoka. Dookoła mężczyzny leżało mnóstwo piór, białych o czarnych obrzeżach, a kilka z nich ściskał w drugiej dłoni. Zadarł głowę do góry i spojrzał wyżej w niebo, mrużąc oczy przed deszczem. Rozpacz i gniew wrzały w nim. Wrzasnął przeraźliwie, wyrzucając zamaszystym ruchem pióra w przepaść. Bolesny krzyk rozpaczy i utraconej bezpowrotnie nadziei poniósł się po królestwie. Pióra, zlepione krwią zaczęły tańczyć na wietrze, by ostatecznie upaść, gdzieś na dół, zniknąć na zawsze.

– Rana będzie się długo goić, Uzjelu.

Białowłosy usłyszał za sobą głos, pozbawiony emocji. Choć było to wieki temu, pamiętał jak sam rozmawiał w ten sposób. Nie znał wtedy nawet pojęcia odczuwania.

– Nie tak długo, jak ta, którą wyrządził mi brat i Ojciec – wspomniał Uzjel. Złość rozgorzała mu w sercu. – I choć moja kara jest łagodniejsza, wolałbym być unicestwiony; zniknąć niż być cesarzem tej ogromnej klatki – wyznał przez zaciśnięte zęby. Ściskał w ręku broń, aż knykcie mu pobielały. – Ale ty nie rozumiesz – stwierdził i odwrócił się do niego. Kipiąc ze złości odrzucił ostrze. – Nadal jesteś pozbawioną emocji marionetką. – Patrzył prosto w przeszklone oczy swojego brata Danjala, wysokiej, bezpłciowej postaci o białej, bladej skórze i dwóch parach skrzydeł, których ciemne pióra emanowały lekką poświatą. – Ale! – Klasnął dłońmi i zrobił w jego stronę kilka kroków. – Co tutaj robisz, Dani? – zapytał z wymuszonym uśmiechem – przypominam, że zbyt długi pobyt w tym miejscu grozi szaleństwem dla Niebieskich Istot – zabrzmiało to jak próba wyproszenia gościa.

– Nie przyszedłem w odwiedzinach, Uzjelu – odparł.

– Więc, co cię tu sprowadza? – dociekał.

Archanioł wpatrywał się w płynące po niebie ołowiane obłoki i rzekł:

– Wygnanie.

Białowłosy spojrzał zdumiony na brata, nie wiedząc, czy ten żartuje. Ojciec miał w zwyczaju skazywać swoje niesforne dzieci na upadek. Wygnanie natomiast było jedną z surowszych kar jaka wiązała się z długotrwałym cierpieniem i obłąkaniem, całkowitą utratą zmysłów.

– W tajemnicy przed Nim – mówił dalej Danjal – pracowałem z dwoma serafinami nad, zgrabnie przez nich nazwanym, Biczem Bożym.

– Wkurzył się, że nazwaliście swoją zabawkę jego imieniem? – zażartował.

Danjal spojrzał na niego z ukosa.

– Nie, Uz. Otóż nie. Rozgniewał go cel jaki w tym mieliśmy. Nie spodobało mu się, że chcieliśmy pochłonąć dusze tych, którzy łamali zasady i niszczyli dzieło, nad którym wszyscy sprawowaliśmy opiekę, o które dbaliśmy. Mnie wygnał, a serafinów przemienił w czystą ikrę duchową, by już nigdy nie powrócili do swojej postaci. Nim jednak wyrzucono mnie z Królestwa wykradłem ikry.

Uzjel dopiero teraz dostrzegł dwa purpurowe kryształy zawieszone na szyi brata.

– I co w związku z tym wszystkim? – Patrzył wyczekująco na Danjala, bezsensownie szukając jakichkolwiek emocji na jego twarzy.

– Nie domyślasz się? Byłeś ponoć jednym ze sprytniejszych w gwardii bożej – dodał kąśliwie.

Uzjel puścił tę złośliwość mimo uszu.

– Uz – powiedział Danjal i stanął przed bratem, łapiąc go za ramiona. Szklanymi oczyma wwiercał się w jego grafitowe. – Można połączyć ikrę serafinów z duszą noworodka. Dziecko będzie rosnąć, dusza będzie się rozwijać, a wraz z nią, jak pasożyt nasze ikry – zamilkł dając mu czas na przemyślenie tego, co powiedział.

– Zyskaliby ciało… – szepnął – odrodziliby się.

– Dokładnie. – Zdjął dłonie z jego ramion. – Musimy tylko mieć dziecko Refaim bądź Arcywiecznego.

Archanioł mówił, ale Uzjel błądził myślami wokół innej kwestii.

– Będę mógł się stąd wydostać… Otworzą Wrota. – Uśmiechnął się szeroko, wręcz szalenie.

– Owszem. Pozostaje jeszcze jedno – dodał po chwili, czym zwrócił uwagę brata.

– Mianowicie?

– Uz, jestem tutaj w swojej naturalnej postaci. Niedługo stracę zdrowy rozsądek, więc to ty musisz doprowadzić wszystko do końca.

– Wiem, braciszku, wiem. – Spojrzał na niego z leniwym uśmieszkiem.
Uzjel podszedł na skraj dziedzińca i spojrzał w dół poza jego krawędź. Znajdujący się wysoko na urwisku zamek, na którym stali górował ponad resztą cesarstwa. Mężczyzna zdawał się żegnać z całym królestwem. Z wzgardliwym uśmiechem podziwiał ogrom tego wszystkiego, czym został zmuszony władać jakby robił to ostatni raz.

4 komentarze:

  1. Czy naprawdę po takim czasie poprawny zapis dialogów to aż takie wyzwanie...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem? Jeśli widzisz jakiś błąd można mnie o nim poinformować i poprawię ów błąd, bo komentarz wyszedł nieco niemiło ;)

      Napisz proszę, o co dokładnie chodzi, ponieważ nie jestem alfą i omegą i popełniam błędy. Piszę publicznie, aby poznać opinię szerszego grona i wyeliminować jak najwięcej błędów

      Usuń
    2. Jeśli nie widzisz, to jedynie dowód na to, że nie znasz podstaw. Naprawdę słabo, bo poradników na ten temat jest od groma. Losowo wprowadzasz narrację po wypowiedziach – raz wlatuje poprawne określenie dla mowy (powiedział, wspomniał, dodał, etc.) małą literą i brak kropki po wypowiedzi, a chwilę później już jest jako osobne zdanie. A w międzyczasie „klasnąć dłońmi” i „uśmiechnął się” najwyraźniej stają się czasownikami na opisanie czynność mowy. Także no, to nie są przypadkowe błędy, ale zwykłe lenistwo. Naprawdę, to jedna z pierwszych rzeczy, które przyswaja się przy pisaniu czegoś – zapis dialogów. xD

      Pomijam drętwą narrację i sztuczność w dialogach. Pomijam, że prolog nie zachęca, bo takie rzeczy wyrabia się z czasem. Ale jeśli na dzień dobry rażą podstawy, to naprawdę nie chce się tego tekstu śledzić.

      Usuń
    3. Nikt Cię nie zmusza do śledzenia tekstu :) masz wolną wolę i wybór. Co do owych czasowników, fakt omyłkowo zapisałam je małą literą, co też poprawiłam. Siedzę do późna po pracy, pisząc teksty, więc byczki się zdarzają, ale zawsze przed publikacją czytam, co chcę opublikować i staram się wyeliminować jak najwięcej błędów, jednak nie zawsze można je wszystkie wychwycić, dlatego zdaję się na opinię innych, którzy świeżym okiem przeczytają dany tekst i błędy same rzucą się czytelnikom w oczy.

      Odnośnie poradników to czytałam już kilka, do tej pory zgłębiam tajniki poprawnego pisania, ale błędy zawsze były, są i będą czy to z przeoczenia czy też niewystarczającej wiedzy, którą zgłębia się całe życie :)

      Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego wieczoru :)

      Usuń