13 lutego 2024

Rozdział 7 cz.2

***

Gdy Maks ujrzał Strażnika momentalnie odczuł obezwładniający go strach. Jakby pojawienie się anioła emanowało wokół paraliżującym wszystko przerażeniem. Fala gorąca zalała wnętrze chłopaka. Obaj, wraz z Tristanem, wpatrywali się w oblicze świetlistej istoty niezdolni do wykonania żadnego ruchu, ani wypowiedzenia choć jednego słowa. Nie mogli być pewni tego, co stanie się za chwilę.

Zazwyczaj spotkania Aniołów z tymi, którzy nie mogli przekroczyć Bariery nie kończyły się na rozmowach i ostrzeżeniach. Maksymilian jednak usilnie wmawiał sobie, że Strażnik nie skrzywdzi Sary, ponieważ jest ona w połowie aniołem, tak jak oni. Drżał z przerażenia i niepewności, tuląc do siebie wciąż nieprzytomną, młodszą siostrę. Umysł oraz serce zgodnie podpowiadały mu jedno – natychmiastową ucieczkę. Nie mógł jednak tak od razu zbiec, ponieważ Strażnik mógłby to opacznie zrozumieć i potraktować ich jako zagrożenie, które musi usunąć. A oni szukali jedynie schronienia. Maks chciał i musiał przekonać go, że nie zamierzali zrobić niczego złego, nie mówiąc mu oczywiście o Sarze. Nagle wszystkie sytuacje, które go stresowały w życiu wydały się błahe i nie wpisujące się w definicję problemowych.

– Kto to? – Anioł powtórzył pytanie twardszym i zimniejszych tonem.

Był zniecierpliwiony, a zdenerwowanie w nim rosło z powodu przyprowadzenia przez dwóch wojowników dziewczyny, która nie mogła przeniknąć Bariery. Przeszło mu przez myśl, że usiłowali sprowadzić tutaj Potępioną, lecz poddał tę teorię w wątpliwość, ponieważ ci dwaj Refaim nie zrobiliby czegoś takiego, nie w tak głupi sposób. Nawet jeśli zawarliby Pakt, to wiedzieli, że Damnaci nie mogą wejść na teren Zakonu, bo najzwyczajniej w świecie było to niemożliwe.

Maks obrócił się i oparł nieprzytomną siostrę o tors przyjaciela. Spojrzał na niego na krótką chwilę poważnym i zdeterminowanym wzrokiem. Tristan od razu pojął co chłopak usiłował mu przekazać. W razie zagrożenia, uciekajcie. Beze mnie. Kiwnął nieznacznie głową, tak by anioł tego nie dostrzegł. Zgodził się na to z zaciśniętą szczęką, wiedząc doskonale, że gdy sytuacja przybierze zły obrót, będzie musiał ochronić siostrę swojego przyjaciela. Bez względu na wszystko.

Szatyn podszedł do Strażnika, biorąc głęboki oddech. Stanął wyprostowany przed obliczem anioła. Zadarł głowę do góry, by móc spojrzeć na niego z powagą i spokojem mimo że ledwie utrzymywał tę maskę.

– Moja siostra – powiedział stanowczo.

Anioł zmrużył kryształowe oczy i groźnie rozpostarł skrzydła. Pomimo braku ludzkiej mimiki twarzy zdawał się podejrzewać kłamstwo.

– Biologiczna? – zapytał. – Wszyscy Refaim przechodzą Barierę – dodał i przeniósł wzrok na nieprzytomną dziewczynę. – Zakładam, więc, że masz logiczne wyjaśnienie, żołnierzu.

Chłopak zadrżał. Musiał szybko coś wymyśleć.

– To moja siostra, biologiczna. – Nie ustępował. – Wracaliśmy we trójkę z kina i zauważyliśmy, że demon siódmego kręgu atakuje człowieka, więc wkroczyliśmy. Nie mieliśmy żadnej broni, więc jedynie przegoniliśmy go. Chcieliśmy wziąć broń stąd, aby odnaleźć demona i zabić go, i opatrzeć moją siostrę. Demon ją poparzył...

– Wszystko, co mówisz być może jest prawdą. – Anioł wszedł mu w słowo. – Jednak nie wyjaśnia to, dlaczego dziewczyna została odrzucona przez Barierę.

– Być może za dużo demonicznego jadu... – Usiłował wybrnąć, ale Strażnik go zbył.

– Bzdura!

Podleciał do Sary, która powoli zaczęła odzyskiwać świadomość.

Maks przełknął gulę powstałą w gardle nie spuszczając wzroku z postaci Strażnika. Wiedział, że jeśli nie uda mu się przekonać anioła o słuszności swoich słów, to oprócz ścigających Sarę Potępionych, którzy więżą ich mamę, będą ścigani przez rozwścieczone anioły chcące ich ukarać. I, które nader wszystko będą chciały dowiedzieć się, dlaczego Sara będąca Refaim nie może przeniknąć Bariery. Sam zresztą chciałby to wiedzieć skoro do tej pory nie miała z tym problemu. Co prawda ostatnia jej wizyta w Zakonie była podczas Aktu Wykluczenia, ale nie zmieniało to faktu, że była pół aniołem. Wykluczenie po prostu pozbawiło ją praw i obowiązków, a nie podchodzenia.

Musiał opowiedzieć Aniołowi fałszywą historię, której nauczyła go matka. Od maleńkości przestrzegała synów, że jeśli Sara kiedykolwiek znajdzie się w niezamierzony sposób w Sakralnym Świecie mają skłamać na jej temat.

– To moja kuzynka – powiedział ciszej i westchnął. – Sara jest córką mojej ciotki. Kiedy miała kilka miesięcy mama zaadoptowała ją i przyprowadziła do nas, ponieważ jej mama zmarła podczas misji. Ciotka miała zakazany związek z człowiekiem – spuścił wzrok i przełknął ślinę chcąc zagrać jak najbardziej naturalnie, udając strach i wstyd przed wyznaniem tego. – Nie wiedzieliśmy czy jest ona Refaim czy człowiekiem. A kiedy nas zaatakowano przyszliśmy tu poinformować o tym. Sara została przez przypadek wciągnięta w ten świat – powiedział z naciskiem, a twarz zakrył maską strachu. – Nigdy nie wykazywała zdolności Refaim, więc mama postanowiła wychować ją jak człowieka. Tak jak to robią nasi misjonarze – dodał. – Została ranna podczas ataku, więc przyszliśmy tutaj…

– Teraz rozumiem. – Strażnik wydał się spokojniejszy. Odwrócił się w stronę Maksa, malując piórami wokół siebie tuziny lśniących, białych smug. – Zapewne twoja kuzynka jest człowiekiem skoro jej rodzicami byli i Refaim, i człowiek, a Bariera ją odrzuciła – stwierdził rzeczowo. – A co z jej ojcem?

– Krótko po urodzeniu się jej, tamten człowiek zdradził jej matkę, nie byli nawet małżeństwem i ciocia rozstała się z nim. I tyle wiem. Sam byłem dość mały, miałem z dziesięć lat jak mama przyprowadziła Sarę.

Anioł nie mógłby wydać kary za złamanie zasady, ponieważ „rodzice” Sary opuścili ją. Było to kłamstwo niemal perfekcyjnie. Dzięki, mamo, odetchnął w duchu.

– Muszę jednak dotknąć jej duszy, aby mieć pewność.

Spojrzał na szatyna i uważnie przyglądał się jego reakcji, z której mógł wiele wyinterpretować. Czekał na odpowiedź, jaka zasadniczo nie była mu potrzebna do wykonania zadania. Chciał jednak zobaczyć czy chłopak nie zacznie zapewniać, że nie jest to konieczne. Chciał się upewnić, że niczego nie kombinują.

W tym czasie Sara odzyskała przytomność i znajdując się naprzeciwko anioła, ujrzała go zaraz po podniesieniu powiek. Drgnęła, a z jej gardła wydostał się jęk strachu. Machinalnie uciekła w tył napierając plecami na pierś Tristana. Sakralny Świat tak do końca nie był jej obcy, jednak po raz pierwszy w życiu widziała anioła.

– Spokojnie – szepnął jej na ucho Tristan. – To anioł, raczej nic ci nie zrobi.

Obróciła głowę i spojrzała na chłopaka z niepokojem wypisanym na twarzy. Słowo ,,raczej” niezbyt ją uspokoiło, wywołało wręcz przeciwny skutek.

– Nie mogłaś przejść przez Barierę, więc musi się upewnić, że nie jesteś zagrożeniem – wyjaśnił szeptem patrząc na nią. Złapał ją za rękę i ścisnął lekko, aby dodać jej otuchy. Przynajmniej próbował.

Sara pokiwała powoli głową i z powrotem spojrzała na uskrzydloną postać rozmawiającą z Maksem. Zauważyła jak brat wskazał dłonią w kierunku, gdzie siedziała z Tristanem. Strażnik poruszył mocniej skrzydłami, przepływając w powietrzu i zawisł za jej bratem. Maks odwrócił się do niej przodem. Z surową powagą na twarzy dał znak, kręcąc głową, że ma czegoś nie mówić. Nie pojmowała o co mu dokładnie chodziło, ale na logikę postanowiła nie mówić niczego, co wiązało się z dzisiejszymi wydarzeniami.

– Kim jesteś? – zapytał anioł. Brzmiał nieco robotycznie, jakby ktoś przecedził ton głosu cheruba i oddzielił z niego emocje.

Zdecydował się zadać to pytanie, aby sprawdzić co dziewczyna ma do powiedzenia o sobie samej; czy będzie pokrywać się to ze słowami wojownika.

Sarę sparaliżował strach przez co milczała i wpatrywała się w istotę nad nią górującą wielkimi oczyma, nie mogąc wykrztusić słowa.

Odpowiedziała dopiero po dłuższej chwili.

– Nie wiem… – szepnęła patrząc na niego. Zimne szpilce przebiegły po jej ciele.

Naprawdę nie wiedziała. Jeszcze niespełna godzinę temu była przekonana, że jest tylko Refaim mimo życia jak człowiek. Później jakiś głos w głowie stwierdził, że jest ostatnim ogniwem czegoś, a teraz nawet anioł zastanawiał się kim ona jest.

Strażnik widział jej dezorientację i zagubienie. Nawet nie pomyślał, by wątpić w słowa tej dziewczyny.

– Muszę dotknąć twej duszy – rzekł.

Sara przerażona jego słowami poruszyła się gwałtownie jakby chciała uciec w tył, napierając ciałem na Tristana. Chłopak zacieśnił jednak objęcia, chcąc ją powstrzymać przed ucieczką i jednocześnie zapewnić, że nie musi się bać. Sara czuła jak gorąca krew przepływa w jej żyłach, a serce wali młotem. Pragnęła jak najszybciej wydostać się stąd, odnaleźć matkę i żyć jak dawniej.

Strażnik nie zwrócił żadnej uwagi na zachowanie nastolatki. Spojrzał w górę i zamknął przeźroczyste oczy, szukając energii ducha Cherubina i przesyłając mu swoje myśli, co ludzie zapewne określiliby mianem modlitwy.

Anioł potrzebował pomocy jednego z braci, ponieważ nie każdy z nich posiadał te same umiejętności. On był Strażnikiem – żołnierzem, który ochraniał Zakon i Refaim, a potrzebował Cheruba przebywającego z duszami i umiejącego połączyć się z nimi, rozróżniać je oraz odczuwać.

Garnizony Anielskie podzielone były na kilka chórów, a każdy specjalizował się w czymś innym.

Tuż po chwili nad wieżami Zakonu pojawił się blask zwiastujący pojawienie się kolejnego Anioła.

Istota w ciągu kilku sekund zjawiła się obok swego brata. Obaj niemal nie różnili się od siebie. Jedynie nieznacznie wzrostem oraz budową mięśni – podobnie jak ludzie. Cherub doskonale wiedział, co miał zrobić, więc od razu przeszedł do rzeczy. Podleciał bliżej Sary, uklęknął na jedno kolano i wyciągnął rękę. Jego skrzydła poruszały się lekko; całą swoją postacią całkowicie wypełniał pole widzenia dziewczyny.

– Zdejmij bluzę i podaj mi dłonie – poprosił łagodnie. Głos świetlistej istoty zdawał się mieć w sobie więcej emocji na niż głos Strażnika.

Dziewczyna przepełniona strachem poruszyła się dopiero po chwili, a Tristan wypuścił ją z objęć i odsunął się na bok, obserwując bacznie ją i cheruba. Sara rozpięła i zdjęła bluzę, kładąc ją na swoich kolanach ułożonych po turecku. Uniosła drżące ręce w stronę anioła, który chwycił delikatnie jej nadgarstki.

– Wyobrażacie nas sobie zupełnie inaczej, prawda? – Spojrzał na nią z uśmiechem.

Pokiwała lekko głową. Brak tradycyjnych oczu nieco ją przerażał i sprawiał, że nie wiedziała czy patrzeć w oczy anioła czy też nie; było to dezorientujące. Sara czuła chłód wijący się wzdłuż rąk i ramion, aż do szyi. Z szokiem obserwowała jak jej własna pobielona skóra wchłania zadrapania i sińce. Białe wstążki niczym żywe bandaże oplatały jej ręce, dłonie, a nawet zahaczały o kark.

– Gotowe. – Uśmiechnął się anioł.

Uśmiech, niby ludzki i przyjazny odruch, jednak przerażający na blado-białej twarzy, która bardziej przypominała tę manekina niż człowieka. Do tego te puste, szklane oczy.

– Dziękuję… – powiedziała Sara z niedowierzaniem oglądając swoje ręce z każdej strony.

Takie rzeczy nie powinny jej dziwić, jednak bardziej była człowiekiem niż Refaim. Mimo wszystko. Wiedzieć o tych wszystkich ponadnaturalnych rzeczach to coś zupełnie innego niż doświadczyć ich.

– Teraz muszę zbadać twoją duszę.

Drgnęła.

– Spokojnie, to nie jest bolesne w żaden sposób – zapewnił ją cherub.

Dziewczyna pełna napięcia i strachu skinęła głową. Ukradkiem spojrzała na brata, który bacznie obserwował wszystko, co się działo. Chłopak dyskretnie wystawił kciuk w górę, co w całej tej sytuacji mogło wyglądać kuriozalnie, ale oznaczało, że wszystko jest dobrze, choć sam potwornie się bał. Poruszył ustami, mówiąc niewerbalnie: udawaj.

Cherub położył otwartą dłoń na czole dziewczyny, a drugą pośrodku klatki piersiowej. Zamknął oczy, próbując skupić się na wychwyceniu ikry duszy.

Istota Anioła stanowiła – zarówno w formie materialnej jak i niematerialnej – skupienie energii psyche; była czystą ikrą posiadającą jaźń, samoświadomym bytem stojącym dużo wyżej niż ludzie czy badane przez nich zjawiska fizyczne.

Anioł stawał się przeźroczysty, a cienkie białe wstążki, wydostające się z miejsc dotknięcia ciała Sary oplatały jego ręce i stopniowo całą postać. Chłopcy tego nie dostrzegali, natomiast Strażnik obserwował wszystko, każdą wstążkę z osobna w pełnym skupieniu. Tristan i Maks widzieli jedynie ręce cheruba ułożone na czole i klatce piersiowej Sary. Byli tylko w połowie aniołami, więc nie ujmowali sfery duchowej.

Kiedy cherubowi udało się pochwycić ikrę, oboje z Sarą poczuli lekkie przyciąganie. Dla niej było to dziwne, dla anioła jak najbardziej naturalne.

Cały proces i mechanizm były bardzo podobne do magnesów. Aniołowie byli magnesami posiadającymi te same bieguny, toteż ich ikry się odpychały. Ludzie posiadali przeciwny biegun, dlatego cherubini czy też Damnaci nie mieli żadnych przeszkód w łączeniu swoich energii z ludzkimi. Niemal niemożliwym było połączenie dwóch anielskich dusz.

Anioł wnikał swoją ikrą do wnętrza cielesnej powłoki brunetki, łącząc obie te ikry. Dzięki temu na własnej duszy mógł odczuć wszelkie uczucia i emocje, które czuła Sara. Było niemal tak, jakby sam to wszystko czuł. Zagubienie, przerażenie, tęsknotę, zadziwienie, niezrozumienie i wiele innych emocji tworzących chaotyczną mieszankę.

Po chwili doznał niezwykle silnej wściekłości emanującej skądś, ale nie mógł zlokalizować jej źródła. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że tak mocnej emocji nie mógłby czuć żaden człowiek. Nie była to jednak dusza Damnata, jak podejrzewał Strażnik; zbyt wiele ludzkich uczuć się na nią składało.

Każda z istot Sakralnego Świata cechowała się różnymi odczuciami dusz, między innymi pustką, albo plątaniną emocji, lub też niczym niezakłóconymi, prostymi i czystymi uczuciami, które nie mieszały się ze sobą.

W pewnym momencie, Anioł poczuł, że jakaś cząstka duszy Sary go wypycha. Niezmiernie zdziwił się tym doznaniem. Nigdy bowiem nie spotkał się z czymś takim. Dusze ludzkie nie były do końca tym samym czym dusze anielskie, więc bez większych oporów Aniołowie mogli wnikać w nie, aby je badać, albo wypędzać demony. A ta cząstka skryta, gdzieś w głębi ducha dziewczyny wykorzystywała całą swoją siłę na wypędzenie cheruba. Było to niespotykanie, nawet wśród wojowników Refaim.

Tak zachowują się dusze Aniołów... pomyślał zszokowany. Teraz wiedział skąd biła ta wściekłość.

Ludzkie tworzą wiele plątanin. Człowiek potrafi czuć coś czego anioł nie mógłby odczuwać. Odczucia świetlistych istot, nawet tych upadłych były silne, proste, czyste; nie mieszające się z innymi emocjami. A złość skumulowana wewnątrz duszy Sary taka właśnie była – czysta i prosta.

Anioł powoli wysunął niemal niewidzialne dłonie z ciała dziewczyny tak jakby wynurzał je z wody, której tafla nie została w żaden sposób naruszona.

Sara poczuła jedynie jak nieprzyjemne kłucia, podobne do tych, które występują przy kopnięciu prądem o małym natężeniu, zanikają.

– Jej dusza jest czysta – oznajmił anioł podlatując do swego brata.

Kłamstwo przyszło mu nader naturalnie. Strażnik z miejsca mu uwierzył, a cherub nie zamierzał nigdy wyjawiać prawdy. Od dnia narodzin Sary starał się chronić i ją, i jej braci. Zawsze był blisko i dbał o ich bezpieczeństwo, nie zamierzał, więc teraz wydać jej na pastwę archaniołów i wyższych garnizonów. Sam nie wiedział, kto jest dla niej większym zagrożeniem, Potępieni czy aniołowie, ale jednego był pewien. Najbezpieczniejsza była ze swoją rodziną.

Strażnik jedynie skinął głową.

– Powiedzcie zatem jeszcze raz jak to się stało, że znaleźliście się tutaj? – Przeskoczył spojrzeniem z Maksa na Tristana i z powrotem. Na krótką chwilę zawiesił wzrok na Sarze.

– Jak już mówiłem – zaczął szatyn. – Kiedy wracaliśmy z kina zauważyliśmy demona, który usiłował żerować na ludzkich duszach. Sara również widziała to wszystko a my bez namysłu próbowaliśmy powstrzymać demona. Przez to wszystko moja siostra została ranna i... i znaleźliśmy się tutaj. Głównie po to, by opatrzeć jej rany. – Wskazał na dziewczynę.

– Udało wam się uratować ludzi? – zapytał Strażnik.

– Podczas, gdy zajmowaliśmy się demonem ludzie mieli czas na ucieczkę – odparł lakonicznie Maks.

– Z pewnością ich Stróżowie zajmą się nimi – stwierdził ze spokojem. – Wróćcie zatem do domu i wyjaśnij wszystko kuzynce – zwrócił się do Maksa. – Członkowie jej rodziny są Refaimami, więc może znać prawdę. Jest jeszcze dużo czasu, aby przekonać się czy zacznie wykazywać zdolności. Dostrzega sakralną sferę, wie o nas. Nie ma sensu teraz ukrywać przed nią prawdy.

Brat Sary skłonił głowę i podziękował krótko. Poczuł się niezwykle lekko. Cały stres i strach opadły w jednej chwili dzięki czemu mógł odetchnąć z ulgą. Przynajmniej chwilowo był w stanie poczuć się zwycięsko. Chwilowo, ponieważ Zakon – najbezpieczniejsze miejsce dla Refaim i tym samym Sary okazało się nieosiągalne dla niej. Musiał, więc ukryć siostrę w innym bezpiecznym miejscu, ale oprócz Wieży nie znał żadnej innej lokalizacji, gdzie Damnaci by ich nie dosięgli.

Trójka nastolatków weszła w tunel znikając w jego ciemnościach.

– Na wszelki wypadek przyjrzyj się im – polecił Strażnik aniołowi.

To zdarzenie zaniepokoiło Strażnika i nadal nie czuł całkowitej pewności czy jego dwaj wojownicy reprezentowali szczerą postawę. Był jednak przekonany o szczerości dziewczyny. Jej strach i dezorientacja były niemal namacalne. Zastanawiała go jednak odpowiedź Sary – nie wiem. Postanowił ostatecznie dmuchać na zimne i znać każdy ich ruch, czyn, zamiar. Nie miał wystarczających powodów ani dowodów, by ich pojmać, więc jedynym bezpiecznym krokiem było stanie się cieniem wojowników.

– Oczywiście – skłonił się lekko cherub.

Strażnik skinął głową po czym odleciał w górę emitując większy blask i pozostawiając za sobą mnóstwo białych smug od piór. Z odległości wyglądało to niczym wielka gwiazda na nocnym niebie. Natomiast anioł, który zobowiązał się do obserwowania Sary stał tam nadal i wpatrywał się w opuszczony, ciemny tunel.

– Będę was pilnować – przyrzekł szeptem. – Nie pozwolę zrobić wam krzywdy.

Po tych słowach potężnym odepchnięciem skrzydeł wzbił się w powietrze i odleciał ponad wieże Zakonu sunąc w stronę ostatnich ciepłych barw zachodu, które przeganiała czerń nocy.

Kłębiące się ciemno-szare chmury na ciemniejącym firmamencie zapowiadały nadejście szarego i burzowego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz